
Niemiecki zespół Faun, znany z unikalnego połączenia średniowiecznych instrumentów z nowoczesnym brzmieniem, już we wrześniu przybędzie do Polski w ramach trasy „WORLD HEX TOUR 2025”. Wystąpią 28 września w krakowskim Klubie Studio oraz dzień później w warszawskiej Progresji. Z tej okazji porozmawialiśmy z Laurą Fella z Faun, która zdradziła, jak wygląda proces tworzenia utworów w zespole.
Artur Kondas, Brudne Brzmienie: Wasza muzyka choć brzmi nowocześnie, ma zauważalne nordyckie, średniowieczne wręcz korzenie. Jak to się dzieje, że występuje tak nietypowe połączenie?
Laura Fella, Faun: - Dla nas nasza muzyka jest czymś, co naturalnie wypływa z nas. Faun istnieje od 1998 roku, ja natomiast dołączyłam osiem lat temu. Zespół zaczynał od pasji do muzyki średniowiecznej, a Neil wprowadził elementy elektroniczne. Stefan natomiast dodaje psychodeliczne brzmienia, a ja wnoszę wpływy rockowe. W ten sposób nasza muzyka łączy różne style, ewoluując z czasem.
Czyli Wasza muzyka to odbicie Waszych emocji i podejścia do życia?
- Zdecydowanie tak. Staramy się łączyć ludzi poprzez naszą więź z naturą. Wszyscy jesteśmy jej częścią i powinniśmy dbać o nasze korzenie, celebrując życie w świadomy sposób. To jest dla nas kluczowe w Faun, ponieważ łączymy się z naturą i ludźmi poprzez muzykę.
Jak definiujesz sukces, biorąc pod uwagę, że wasza muzyka nie jest typowo komercyjna?
- Sukces ma dla mnie różne aspekty. Oczywiście jest aspekt finansowy, ale dla mnie prawdziwym sukcesem artysty jest poruszenie ludzi - sprawienie, że zastanowią się nad swoim życiem czy światem wokół nich. To, że nasza muzyka może inspirować do refleksji i wzbudzać emocje, to dla mnie największe osiągnięcie, jakie udało nam się zdobyć.
Faun w najbliższym czasie będzie zmierzał w nowym kierunku, czy raczej podąża ścieżką naturalnego rozwoju?
- Faun zawsze podążał swoją własną ścieżką, nieprzewidywalną i zgodną z naturą. Kiedy dołączyłam do zespołu, było to dla mnie niezwykłe doświadczenie, jak oni tutaj tworzą. Tak jak wspomniałam - nasza muzyka ewoluuje z czasem, łącząc różne wpływy i style. Staramy się planować niektóre rzeczy, ale zawsze na pierwszym miejscu stawiamy wewnętrzną potrzebę wyrażenia czegoś nowego, co często pasuje do naszej misji jako "opiekunów lasów".
Instrumentarium zespołu również ewoluuje?
- Zdecydowanie tak. Nasze instrumenty zmieniają się wraz z muzyką. Oliver, nasz frontman, przeszedł z Nyckelharpy na Moraharpę, co zmieniło brzmienie naszych utworów. Adaya, która dołączyła pięć lat temu, używa innych fletów, co też było w pełni świadomym wyborem. Ja również wprowadziłam nowe elementy z syntezatorów i innych instrumentów. Nasz proces twórczy to zabawa dźwiękami i poszukiwanie tego, co najlepiej pasuje do danego utworu. Na albumie "Hex", który ukaże się we wrześniu tego roku, eksperymentowaliśmy i zmienialiśmy je wiele razy, aby uzyskać jak najlepszy efekt, więc tutaj dobór instrumentów nie jest czymś stałym.
Jak wygląda proces tworzenia utworu w Faun? Zdarza się, że wiele utworów finalnie nie trafia na krążek?
- Proces tworzenia utworów w Faun jest zróżnicowany. Czasem zaczynamy od beatów i melodii bez słów, a innym razem mamy już konkretną wizję, którą próbujemy zrealizować w studio. Na ostatnim albumie byliśmy bardzo wybredni, często powtarzając nagrania, aż uzyskamy pożądany efekt. Bywało to frustrujące, gdy nasze pomysły nie trafiały na album, ale stworzyliśmy bezpieczną przestrzeń, gdzie możemy być szczerzy wobec siebie bez obrażania się. To daje możliwość rozwoju i nam pojedynczo jako artystom, ale też całemu zespołowi.
Zdarza ci się, że będąc w trasie, czujesz inspirację do pisania piosenek pod wpływem miejsc i ludzi, których spotykasz, czy raczej zbierasz wspomnienia i piszesz później?
- Zdecydowanie tworzymy pod wpływem miejsc, które odwiedzamy. Jesteśmy jak poeci, którzy reflektują nad tym, co ich poruszyło, a następnie piszą wiersze czy melodie. Te pomysły potem dzielimy z zespołem i wspólnie nad nimi pracujemy. Dla artystów ważne jest podróżowanie i czerpanie inspiracji z różnych kultur, bo to niezwykle poszerza perspektywę i wzbogaca twórczość, czego często sami możemy nawet nie zauważyć.
Co wolisz bardziej: trasę koncertową i interakcję z publicznością czy pisanie piosenek i pracę w studio?
- Zdecydowanie wolę pisanie piosenek w studio. Choć nie jestem nieśmiała, tworzenie muzyki to dla mnie proces intymny, w którym angażuję część swojej duszy. Uwielbiam magię ożywiania piosenki i to, jak z niczego rodzi się coś niezwykłego. Każdy utwór jest wyjątkowy, a proces ich powstawania to czysta magia, którą mogę później dzielić się z innymi.
Jakie są Twoje doświadczenia z polską publicznością? Czy widzisz różnice między nią, a innymi krajami?
- Polska publiczność jest niezwykle gościnna i entuzjastyczna. Gościnność i przyjazne nastawienie są wyjątkowe - atmosfera jest tak niezwykle ciepła, że nie mogę się już doczekać koncertu u was.
Jakie jest Twoje ulubione jedzenie w Polsce, zwłaszcza jako weganka?
- Uwielbiam polskie pierogi z nadzieniem ziemniaczanym. Polska kuchnia wegańska znacznie się poprawiła w ostatnich latach, co jest miłym zaskoczeniem. Podczas ostatniej wizyty w Warszawie, wiosną 2023 roku, byłam zachwycona świeżymi owocami i dostępnością roślinnych zamienników. Natomiast te pierogi, to coś, na co naprawdę czekam (śmiech).
Co możesz powiedzieć tym, którzy się ciągle zastanawiają nad kupnem biletów na wasze koncerty w Polsce?
- Ta trasa będzie naprawdę wyjątkowa, ponieważ wprowadziliśmy wiele nowych utworów z naszego najnowszego albumu do setlisty. To dla nas coś nowego, ponieważ zwykle trzymamy się sprawdzonych piosenek. Jestem bardzo podekscytowana, a odwiedzenie Polski jest dla nas szczególnie ważne, bo mamy cudowne wspomnienia z poprzednich wizyt. Także nie może was zabraknąć!